sobota, 3 maja 2014

Nawigacja lubi wyprowadzić w pole.

Prawda?
Wprawdzie do tej pory nie miałam z nią większych problemów, ale od kiedy zmieniłam pracę - zaczęła wariować.
Do nowej pracy mam multum możliwości dojazdu, różne uliczki, drogi, trasy. Do wyboru, do koloru. dłuższa, krótsza, z korkami, bez korków, z dziurami, bez.. a nie, dziury są wszędzie. No dobrze, więc mniejsze dziury, większe dziury, trzypasmówka, mikrojezdnia.

Udało mi się już jechać wszystkimi trasami, oprócz tej, którą chciałam jechać od początku. Niestety ukochana nawigacja w telefonie zawsze mnie wyprowadzała na główną trasę (która jest najkrótsza, ale grozi korkami). Nie znam tak dobrze tej trasy (tak jak np. mój chłopak, który dość często ją przemierza), więc obawiam się jechać na czuja. W rezultacie zawsze kończę na głównej trasie. Która nie jest idealna z racji nierówności i takiej pogody jak dziś, a mianowicie - leje jak z cebra, kałuże są ogromne na prawym pasie, a zważając na to, że mikrus nie osiąga prędkości ogromnych nie mogę jechać np. pasem środkowym. No chyba, że jest pusto jak dzisiaj (majówkują się cwaniaki).
W sumie patrząc na każdą trasę, którą jechałam (oprócz pożądanej) drogi są takie, że mikrus po koła tonie w wodzie, bo cała jezdnia płynie. Chodnikiem przecież jechać nie będę (chociaż niegłupi pomysł, mikrus by się zmieścił). Nie mówię już o tym, że strach przejeżdżać, bo nie do końca wiem co kryje się pod drogowym jeziorem.
W zeszłym tygodniu w ogóle nawigacja zwariowała, cały czas kazała mi jeździć dookoła małego osiedla, po 2 razie objechania go, kiedy zorientowała się, że chce mnie tak prowadzić cały czas wyjechałam stamtąd, myślałam, że wyrzucę telefon przez okno kiedy zaczął krzyczeć "zawróć, zawróć". Jak już się ogarnął, to chyba stwierdził, że za karę, że nie chciałam robić rajdu wokół osiedla poprowadzi mnie naokoło i wydłuży trasę o jakieś 15 km. Cóż, przynajmniej miałam okazję popodziwiać zalew.

Pożądaną trasą udało mi się pojechać.. z chłopakiem, który siedział za kierownicą swoich czterech kółek, a akurat jechaliśmy do znajomych w okolice mojej pracy. Po jego pytaniach typu "to tą trasą jechałaś do pracy, tak? tak jak ci tłumaczyłem?" przyznałam się, że jeszcze mi się to nie udało. No, ale co. Miałam powiedzieć, że nawigacja mnie wyprowadza w pole i nie chce jechać to trasą?
Może któregoś dnia wyruszę do pracy wcześniej i spróbuję wreszcie ogarnąć tę drogę.

Bądźcie grzeczni na wyjazdach majówkowych.

5 komentarzy:

  1. nawigacja potrafi dosłownie wyprowadzić w pole. kiedy jechałam wylotówką na warszawę, musiałam zjechać objazdem przez las do jednego z miasteczek, podjechałam pod ścianę (jakiś długi mur) i ani rusz dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. dlatego nie korzystam z nawigacji;) zawsze sprawdzam na mapie jak dojechać i jadę potem z pamięci:D

    OdpowiedzUsuń
  3. chyba każdy miał podobną akcje ;D mimo to nawigacja w teren nieznany myślę, że jest potrzebna :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawigacji nie wolno ufać. Kiedyś w obcym mieście poprowadziła mnie i chłopaka tak, że przejechaliśmy przez... park. Na szczęście było już późno i ciemno, więc nikt nie ucierpiał. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przy okazji wyjazdu majówkowego - mój facet miał do wyboru słuchać nawigacji i mnie - posłuchał mnie i...wyprowadziłam Nas w pole :p

    OdpowiedzUsuń